Schiacciata con mortadella, już sama nazwa brzmi smacznie, nieprawdaż ?
To nic innego jak zwykła kanapka : chleb i wędlina, ale ten chleb jest płaski i pieczony z dużą ilością oliwy z oliwek. Ja odkryłam to cudo dzięki Andrei, zaraz po przeprowadzce do Toskanii. Sama schiacciata (w innych regionach nazywana focaccią) nie smakuje mi, bo jest zbyt sucha. Zatyka. Ale taka chrupiąca, z kryształkami soli na wierzchu i z czymś w środku, to już inna bajka. Schiacciatę na podwieczorek uwielbiają tutejsze dzieciaki, włączając nasze.
Dziś właśnie miałam napad i wiedziałam, że bez schiacciaty z mortadellą się nie obejdzie. Zatrzymałam się, kupiłam i zjadłam oczywiście natychmiast ! I jak zawsze w tym momencie przypomina mi się historia sprzed lat, kiedy to jeszcze pracowałam na etacie.
Zdażyło mi się wtedy zatrzymać, od czasu do czasu na śniadanie, w barze sąsiadującym z biurem. No i kiedyś stałam sobie i z apetytem jadłam świeżutką kanapkę z mortadellą. W między czasie przeglądałam gazetę, słuchałam przepowiedni horoskopów i wyników w Lotto, zmian po niedzielnych meczach w Serie A i zupełnie nieświadomie zaczęłam podsłuchiwać rozmowę dwóch mocno starszych panów, pijących przy barowym blacie po kieliszku wina (dodam, że była 8.00). No i jak się okazało obgadywali trzeciego :
- A Ty wiedziałeś, że on ma nową kobietę ??
- Tak słyszałem, podobno całkiem fajna. Taka normalna babka.
- Co ??? Normalna ??? Co Ty mówisz ?! Ty wiesz, że ona na śniadanie je schiacciatę z mortadellą ??? I Twoim zdaniem ona jest normalna ???
No dobrze. Nie upieram się, że jestem normalna, ale mimo wszystko ze wszystkich słodkich włoskich brioche i croissantów najbardziej lubię schiacciatę z mortadellą 😉
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz