piątek, 16 listopada 2012

Oliwki i nie tylko

Zanim uzupełnię blog zaległymi wpisami, tak na szybko, chciałam się z Wami podzielić wrażeniami z mojej wczorajszej wyprawy. Celem była agroturystyka o której pisałam tutaj i tutaj.
Wybrałam się z wizytą do właścicieli, aby omówić szczegółowo warunki pobytu, dla grupy 12 osób, na czerwiec przyszłego roku.
Tak, tak ... o wakacjach trzeba już zacząć myśleć :)
 
Pogoda była piękna, taka utrzymuje się od 3 dni. Termometry wskazywały (każdy po swojemu), ale tak mniej więcej ok. 17 stopni.
 
Ja, po raz pierwszy, odwiedziłam to miejsce wczesną wiosną, następnie, kilka razy latem. Wczoraj miałam możliwość zobaczyć agroturystykę w słoneczny, jesienny dzień.

Doszłam do wniosku, iż każda pora roku podkreślała uroki tego miejsca, ale moim zdaniem, jesień je wyjątkowo uszlachetnia.






Panuje tu błoga cisza i spokój. Niektórzy jakby zamyśleni...

 ... o innych, nie można tego powiedzieć :)
Turystów właściwie już nie ma.  Podobno na weekend zapowiedziała się jedna zapóźniona para.

Widziałam jedynie kota, który zamiast delektować się promieniami słońca i wylegiwać się na ciepłych kamieniach, chodził za mną krok w krok!

Jeszcze kilka detali jakie uchwyciałm w przelocie:


W agroturystyce, zbiór oliwek dobiega końca.

Nie jest to łatwa praca. Tym bardziej, że pogoda jest zmienna. Raz słońce i miłe ciepełko, a czasami wiatr i przeszywające zimno! Podobno liście, poruszane przez wiatr lub zbierających, potrafią zasłonić oliwki, tak, że niezauważone, zostają na gałęziach. Nic dziwnego, są przecież malutkie. Po każdym dniu pracy, Właściciel, z koszykiem w ręku, chodzi od drzewka do drzewka. Tylko przedwczoraj, z tych pozostawionych, uzbierał prawie 3 kg! 
Ten rok, podobno, nie należał do udanych, chociaż sądząc po ilości skrzynek, wypełnionych po brzegi, według mnie jest całkiem nieźle.

To oczywiście nie byłe jedyne skrzynki i oczywiście nie pierwszy transport. Oliwki przewożone są do frantoio, czyli miejsca, gdzie tłoczona jest oliwa. W  skrzynkach wymieszane są zielone z czarnymi, bo podobno w tłoczeniu, to nie ma znaczenia. Nie znam się na tym, więc nie pozostaje mi nic innego jak zaufać opowiadającemu.
Oliwki są piękne. Nie mogłam się oprzeć pokusie, żeby nie zanurzyć w nich dłoni. Były zimne i jędrne. Trochę jakby stawiały opór przy “grzebaniu”, ale kto by nie stawiał, skoro ja, majstrowałam przy nich dobre 20 minut !!!


Pospacerowałam jeszcze po okolicy, zjadłam przepyszny obiad w świetnym towarzystwie, dobiłam targu odnośnie przyszłego sezonu , nasłuchałam się od właścicieli superlatyw na temat polskich turystów, których do nich wysłałam. Cytuję: To nie są zwykli turyści, Polacy są bardzo kulturalni, inteligentni, oczytani, znają języki i są zawsze uśmiechnięci. To turyści z klasą! Cieszę się bardzo, bo muszę dodać, że o innych narodowościach już tak nie mówili :)

Wróciłam do domu, a właściwie do mieszkania.
O widokach, szeleście suchych liści pod nogami i ciszy jak tam, mogę jedynie pomarzyć ...
A długowłosa dziewczyna, bez względu na porę roku, wypatruje turystów...

Aha, wygadałam się, że w Polsce pączki robi się między innymi z nadzieniem z płatków róży. Właścicielka koniecznie chce przepis na taką konfiturę, czy możecie mnie poratować?
Ja nie mam o tym bladego pojęcia. Mogłabym poszukać w necie, ale ja chcę jej dać sprawdzony przepis. Z góry  Wam dziękuję !

A poniżej, z dedykacją dla Wszystkich Pań, tabliczka jaka wisi
w kuchni w agroturystyce gdzie nomen omen "króluje" żona właściciela :)


Królowe, nie gotują !