Zanim uzupełnię blog zaległymi wpisami, tak na szybko, chciałam się z Wami
podzielić wrażeniami z mojej wczorajszej wyprawy. Celem była agroturystyka o której pisałam tutaj i tutaj.
Wybrałam się z wizytą do właścicieli, aby omówić szczegółowo warunki
pobytu, dla grupy 12 osób, na czerwiec przyszłego roku.
Tak, tak ... o wakacjach trzeba już zacząć myśleć :)
Pogoda była piękna, taka utrzymuje się od 3 dni. Termometry wskazywały
(każdy po swojemu), ale tak mniej więcej ok. 17 stopni.
Ja, po raz pierwszy, odwiedziłam to miejsce wczesną wiosną, następnie, kilka
razy latem. Wczoraj miałam możliwość zobaczyć agroturystykę w słoneczny,
jesienny dzień.
Doszłam do wniosku, iż każda pora roku podkreślała uroki tego miejsca, ale
moim zdaniem, jesień je wyjątkowo uszlachetnia.
Panuje tu błoga cisza i spokój. Niektórzy jakby zamyśleni...
... o innych, nie można tego powiedzieć :)
Turystów właściwie już nie ma. Podobno na
weekend zapowiedziała się jedna zapóźniona para.
Widziałam jedynie kota, który zamiast delektować się promieniami słońca i wylegiwać się na ciepłych kamieniach, chodził za mną krok w krok!
Jeszcze kilka detali jakie uchwyciałm w przelocie:
Widziałam jedynie kota, który zamiast delektować się promieniami słońca i wylegiwać się na ciepłych kamieniach, chodził za mną krok w krok!
Jeszcze kilka detali jakie uchwyciałm w przelocie:
W agroturystyce, zbiór oliwek dobiega końca.
Nie jest to łatwa praca. Tym bardziej, że
pogoda jest zmienna. Raz słońce i miłe ciepełko, a czasami wiatr i przeszywające zimno! Podobno liście, poruszane przez wiatr lub zbierających, potrafią zasłonić oliwki, tak, że niezauważone, zostają na gałęziach. Nic dziwnego, są przecież malutkie. Po każdym dniu pracy, Właściciel, z koszykiem w ręku, chodzi od drzewka do drzewka. Tylko przedwczoraj, z tych pozostawionych, uzbierał prawie 3 kg!
Ten rok, podobno, nie należał do udanych, chociaż sądząc po ilości skrzynek, wypełnionych po brzegi, według mnie jest całkiem nieźle.
Ten rok, podobno, nie należał do udanych, chociaż sądząc po ilości skrzynek, wypełnionych po brzegi, według mnie jest całkiem nieźle.
To oczywiście nie byłe jedyne skrzynki i oczywiście nie pierwszy transport. Oliwki
przewożone są do frantoio, czyli miejsca, gdzie tłoczona jest oliwa. W skrzynkach wymieszane są zielone z czarnymi, bo podobno w tłoczeniu, to nie ma znaczenia. Nie znam się na tym, więc nie pozostaje mi nic innego jak zaufać opowiadającemu.
Oliwki są piękne. Nie mogłam się oprzeć pokusie, żeby nie zanurzyć w nich
dłoni. Były zimne i jędrne. Trochę jakby stawiały opór przy “grzebaniu”, ale kto by
nie stawiał, skoro ja, majstrowałam przy nich dobre 20 minut !!!
Pospacerowałam jeszcze po okolicy, zjadłam przepyszny obiad w świetnym
towarzystwie, dobiłam targu odnośnie przyszłego sezonu , nasłuchałam się od właścicieli superlatyw na temat polskich turystów, których do nich wysłałam. Cytuję: To nie są zwykli turyści, Polacy są bardzo kulturalni, inteligentni, oczytani, znają języki i są zawsze uśmiechnięci. To turyści z klasą! Cieszę się bardzo, bo muszę dodać, że o innych narodowościach już tak nie mówili :)
Wróciłam do domu, a właściwie do mieszkania.
Wróciłam do domu, a właściwie do mieszkania.
O widokach, szeleście suchych liści pod nogami i ciszy jak tam, mogę
jedynie pomarzyć ...
A długowłosa dziewczyna, bez względu na porę roku, wypatruje turystów...
Aha, wygadałam się, że w Polsce pączki robi się między innymi z nadzieniem z płatków
róży. Właścicielka koniecznie chce przepis na taką konfiturę, czy możecie mnie poratować?
Łezka mi się puściła Joasiu.I mam wyrzuty sumienia ,bo oni tak ładnie o nas mówią a ja im zakosiłam kilka gałązek oliwnych . Chętnie to kiedyś odpracuję przy zbiorach.Sowa i paw mi znane. Czego to człowiek i z czego nie wymyśli.Ja mogę od siebie dodać jeszcze ,że królowa króluje(chociaż nie gotuje) wspaniale i te ich pączki na koniec kolacji po prostu mnie rozłożyły na łopatki. Miejsce jest cudowne z tym widokiem z basenu i te góry wokół.Bajka po prostu. Chwościk był w moim wiosennym pokoju nieprawdaż? Nigdy nie zanurzałam rąk w dojrzałych oliwkach ale wierzę,że to cudowne doznanie i chciałabym go również móc kiedyś doświadczyć. Przepis na konfiturę podeślę mailem .Piękny post.Dziękuję
OdpowiedzUsuńMaszko, dowiedziałam się, że pawia, sowę i rybę (ryba wskazuje drogę do restauracji i jest zrobiona ze sztućców) zrobił niemiecki turysta. Chwościk (bardzo podoba mi się nazwa :) faktycznie jest z Twojego pokoju! W przyszłym roku mniej więcej w tym czasie chcę zorganizować kurs gotowania, połączony ze zbieraniem oliwek. Ty namów ekipę, a ja zajmę się resztą. Miałam obawy czy jeszcze raz pisać o tym miejscu, tym bardziej się cieszę, że Ci się podobał. Pa, Asia
UsuńJedna osoba w ekipie już jest na bank. Tego steka po florencku muszę opanować. Chce zbierać oliwki a potem spróbowac takiej jeszcze ciepłej (wiem wiem że to na zimno tłoczona). Oby to doszło do skutku.Całusy
UsuńBądźmy dobrej myśli! Będą i oliwki i stek. Buziaki
Usuńod samego patrzenia na te oliwki robi się ciepło :), i taka jesień, to nie jesień :), co do konfitury z płatków, trochę po sezonie, ale uciera się płatki z cukrem (tylko trzeba oderwać białe części które mogą powodować goryczkę ) i można dodać sok z cytryny
OdpowiedzUsuńJo, dzękuję Ci bardzo za przepis! Chyba sama się skuszę w przyszłym roku :) Widziałam jeszcze, jak gospodyni przygotowywała zalewę do oliwek tzw. salamoia. Oj, z tej kuchni mogłabym nie wychodzić !!! Pozdrawiam, Asia
UsuńPiękne miejsce!
OdpowiedzUsuńAldi, zgadza się z Tobą. Ja jestem tym miejscem zauroczona !!! Pozdrawiam. Joanna
UsuńTaka przywieszkę muszę sobie sprawić :-) na Mikołaja... Całuski
OdpowiedzUsuńKażda z nas powinna mieć taką w kuchni! Oczywiście zasłaniać się nią, tylko wtedy, kiedy nie mamy ochoty na gotowanie :) Przecież mimo wszystko lubimy porządzić przy fajerkach, jak prawdziwe królowe, no nie? Całuski
UsuńAsiulka, jak zwykle opisujesz kolejne cudowne miejsce! Chodzący za Tobą kot - trochę mnie zadziwił... widać wolał zaryzykować, mimo niechęci jaką darzysz te futrzaczki - jesteś po prostu wspaniałym człowiekiem, a zwierzęta to wyczuwają!
OdpowiedzUsuńNatomiast Ciebie grzebiącą w oliwkach po prostu widzę!!! Też bym sobie pogrzebała :D
Może któregoś sezonu obie zanurkujemy w świeżo zebrane oliwki, hm?
Pozdrawiam Cię i ściskam. Kasia
Jak najbardziej odpowiada mi nasze wspólne nurkowanie w oliwkach! Kot faktycznie dziwny, chociaż mam wrażenie, że to ja zaczynam baaardzo powolutku, ale mimo wszystko, zmieniać się:) Reguły są mniej więcej takie: nie może to być więcej niż jeden kot, no i najlepiej malutki i na otwartej przestrzeni :) Mam córki, które za zwierzakami wprost przepadają. Muszę świecić przykładem! Buziaki
Usuń