środa, 12 czerwca 2013

Nieznane oblicza Toskanii

Od końca kwietnia każdy dzień wypełniony jest po brzegi. Oczywiście wszystko opiszę (pewnie na spokojnie w listopadzie :)), ale przynajmniej chociaż Wam
napomknę co się u mnie dzieje. Dochodzę do wniosku, że powinnam mieć dodatkową parę rąk do pomocy.
Tych do przytulania moich dziewczynek również! Tym bardziej, że ich zapotrzebowanie na zabawy ze mną jest wprost proporcjonalne do godzin mojej nieobecności. 
W telegraficznym skrócie: mam za sobą ślub Ewy i Marcina oraz dwie grupy, które przyjechały do Toskanii min. na degustację wina i grę w golfa. O wszystkim we właściwym czasie. Można powiedzieć, że jestem w swoim żywiole.
Cieszę się z tego mojego zapracowanego miesiąca bo to znaczy, że Toskania mimo cen wygrywa z Grecją czy Kretą! Dokonujecie właściwych wyborów!
Kilka miesięcy temu, mój przyjaciel ze studiów Andrzej, który prowadzi szkołę językową w Warszawie, poprosił mnie o nietypową przysługę. Otóż jego podopieczna Pani Maria, przebywająca w szkole językowej w Lukce, chciała zobaczyć kawałek, jak to nazwała “innej” Toskanii. Dodam, że Pani Maria w Toskanii była już kilka razy i widziała większość przewodnikowych toskańskich must see. Po szybkim zastanowieniu postawiłam na górskie krajobrazy w okolicy Lukki - Garfagnana. Dla Pani Marii, zarezerwowałam 6 godzin na niedzielę. Pojechałam razem z Andreą, który był naszym szoferem i męskim akcentem w tej babskiej wycieczce :) Wcześniej nie słyszałyśmy się nawet przez telefon, nic o sobie nie wiedziałyśmy. Na miejscu, Pani Maria okazała się wspaniałą osobą. Dowiedzieliśmy się, że języka włoskiego zaczęła się uczyć dopiero po przejściu na emeryturę czyli w wieku 65 lat! Po raz kolejny skorzystała z kursu językowego poza granicami Polski, bo ta metoda jest według niej najbardziej skuteczna. Rzucona na głęboka wodę musi sobie jakoś sama poradzić. Ja też się z tym zgadzam, tym bardziej, że ze swoją łatwością nawiązywania znajomości, z ogromną wiedzą i niebywałą kulturą osobistą, Pani Maria poradzi sobie wszędzie. Dodam, że nie wyklucza rozpoczęcia nauki innego języka! Czapki z głów Pani Mario.
Trasę przygotowaliśmy na tip top dużo wcześniej. Jedyną niewiadomą naszej wycieczki była kapryśna w tym roku pogoda. Na szczęście nie padało! Z Lukki pojechaliśmy w kierunku Borgo a Mozzano. Najpierw wdepnęliśmy do miasteczka, a później chcieliśmy przyjrzeć się z bliska i przejść przez malowniczy most Ponte della Maddalena rozsławiony jako Ponte del Diavolo. Most zbudowany został w XIV wieku i łączy brzegi rzeki Serchio. Jest on przykładem doskonałej średniowiecznej architektury jeśli chodzi o budowę mostów. Zbudowany jest z kamienia, a jego wydatny garb wsparty jest na trzech masywnych filarach. O moście krąży wiele legend. Jedna z nich (od niej pochodzi właśnie nazwa Ponte del Diavolo czyli Most Diabła) głosi, że majster budujący most zorientował się, że nie zdąży z końcem robót w umówionym czasie i zwrócił się o pomoc do samego diabła. Ten obiecał wybudować most w jedną noc, ale w zamian zażądał duszy pierwszej osoby, która po nim przejdzie. Od słowa do słowa, majster przystał na pakt z diabłem. Wracając do domu zreflektował się nad swoim odrażającym postępowaniem i jak trwoga to do miejscowego proboszcza!  Ten doradził, aby pierwszy przez most przeszedł pies. No i tak waśnie się stało. Jako pierwszy po moście przeszedł pies. Diabeł chwycił psa i rzucił się z mostu, znikając w nurcie rzeki. Legenda mówi, że jeszcze do dziś, pod koniec października widać błąkającego się po moście białego psa... To oszukany diabeł w psim ciele, który wciąż szuka duszy majstra!



Naszym następnym celem wyprawy była Barga. Jest to pięknie położone miasteczko (410 m n.p.m.) z którego zabudowań i placów rozciągają się malownicze górskie krajobrazy.
Już wiele lat temu zostało okrzyknięte najpiękniejszym miasteczkiem we Włoszech! Barga może się poszczycić długą historią. Jej największy jednak rozkwit przypada na czasy, kiedy to znajdowała się pod “panowaniem” Medyceuszy. Nie będę Wam teraz opisywać całej historii miasta, po pierwsze bo jej dokładnie nie znam, a po drugie z innym zamiarem zabierałam się do tego posta :)  Jedno jednak muszę Wam powiedzieć, Barga to the most scottish town in Italy!  W czasach powojennych (mam na myśli II Wojnę Światową) mieszkańcy Bargi masowo emigrowali, głównie do Glasgow w poszukiwaniu pracy. Wielu znalazło zatrudnienie w miejscowej stoczni, a inni prowadzili restauracje, lodziarnie i bary. Do dziś Barga może się poszczycić pierwszym miejscem jeśli chodzi o liczbę swoich mieszkańców mających również rezydencję w Szkocji.
A wracając do wycieczki.
Z zaparkowanego u podnóża wzgórza samochodu wyszliśmy wprost na targ staroci. Pani Maria przechodziła z zamkniętymi oczami. Obawiała się, że każde spojrzenie może zakończyć się zakupem. Starocie to jej pasja, a ich zakup miała zaplanowany na następny weekend w Lukce. Jeśli jednak przypadkiem, ukradkiem czy zupełnie niechcący jej oko natrafiłoby jednak na coś co koniecznie musiałaby nabyć drogą kupna, to ja miałam odwlec ją od tego zamiaru! No cóż, akurat na mnie w tym wypadku absolutnie nie można liczyć! Jakoś udało się nam przejść bez przeszkód. Cały czas kierowaliśmy się w stronę katedry. Po drodze podziwialiśmy malownicze zaułki. 
 





 Na jednej z kamienic zauważyłam coś takiego:
 
Dopytałam się przechodnia i dowiedziałam się, że jest to tzw. scacciaguai. Scacciaguai można przetłumaczyć na polski jako amulet, coś co ma odstraszać złe moce. Kiedyś były one podobno na każdym z domów, ale teraz pozostał tylko ten jeden jedyny. Aby zadziałał, należy wsadzić palec wskazujący i środkowy w oczy, a kciuk w buzię! Można również i bez “intencji”, tak na wszelki wypadek. Nie będę ukrywała, poniosło i mnie, wsadziłam!
Spacerkiem dotarliśmy do Katedry. Ja ze swoją kondycją z ledwością nadążałam za Panią Marią. Akurat trafiliśmy na prawdziwy średniowieczny festyn! Poszczęściło się nam, bo naprawdę tego nie planowałam.
 





Od przystojnego kowala, obydwie nie mogłyśmy oderwać wzroku!





Przygotowałam się solidnie do wycieczki i poopowiadałam Pani Marii o okolicach, ale również o samej Katedrze.



Po wejściu do środka zamilkłam... W takim miejscu słowa stają się zbędne. Poza modlitwą oczywiście.





Widoki "trochę innej" Toskanii
 


Z Bargi wyruszyliśmy w kierunku Lucchio. Po drodze jednak naszą uwagę zwrócił mniejszy, ale równie uroczy średniowieczny most w miejscowości Fosciandoria. Ten, podobnie jak Ponte del Diavolo ma charakterystyczny garb.










Tuż obok Santuario Madonna della Stella:



i malownicza kapliczka na rozstajach dróg:



Przyznam, że tu się trochę rozleniwiliśmy... Puściliśmy wodze fantazji i zaczęliśmy wyobrażać sobie, jak to miejsce musiało wyglądać przed wiekami. Kąpiele w ukryciu, łowienie ryb, grzybobranie, lasy pełne zwierzyny... i tak od słowa do słowa poczuliśmy głód. Postanowiliśmy zatrzymać się w przypadkowej restauracji. Wybór padł na Ristorante il Garfagnino di Nonna Clara. Parking pękał w szwach. W takim razie to jest to! Posadzili nas przy malutkim stoliczku, ale opłacało się! Namówiliśmy Panią Marię na skosztowanie lokalnych specjałów. Wszystko było wyśmienite i mimo szalejącej za oknem burzy dobry humor nadal nas nie opuszczał! Przecież to nie był koniec wycieczki.
Z deseru świadomie zrezygnowaliśmy, takowy upatrzyliśmy sobie już po drodze! Malutkie miasteczko, którego zupełnie nie braliśmy pod uwagę w planach. A jak się okazało to właśnie ono stało  się hitem wycieczki! Akurat trafiliśmy na porę sjesty. Wszystko, dosłownie wszystko było zamknięte. Oprócz nas błąkało się kilka kotów. W uszach dzwięczała nam cisza. Nawet deszcz przestał padać. Skoro trafili się "przyjezdni" :)  Byliśmy my i bajecznie piękne miasteczko - Coreglia Antelminelli Ghivizzano.










 

 



Na ścianach domów i na oknach spotykaliśmy takie ceramiczne stworki:




Był też i canarino sopra la finestra... :)



Do samochodu wracaliśmy już właściwie w strugach deszczu. Ostatni etap naszej wycieczki, Lucchio zobaczyliśmy z perspektywy parasola! A raczej z jego braku, bo okazało się, że podczas sprzątania samochodu Andrea wyniósł wszystkie do domu. Ostał się nam jeden malutki-truskawkowy, należący do Ani - teraz honorowo został przyznany Pani Marii, a ja i Andrea zadowoliliśmy się ... workami na śmieci. Lepsze to niż nic!
Dodam, że Lucchio (łacińskie lukus - miejsce wśród lasów, obfitujące w lasy) zostało założone przez legiony rzymskie w miejscu gdzie odkryto źródło wody (była to jedyna studnia znajdująca się w pobliżu i dostarczała wody wszystkim mieszkańcom aż do 1930 roku).


Nad miastem, dziś już właściwie niezamieszkałym, górują surowe ruiny średniowiecznego zamku, który został wykuty w całości w skale w XI wieku. Zamek i przyklejone do niego zabudowania, przez swoje naturalne położenie były praktycznie nie do zdobycia. O tym dokładnie napisze na pewno ktoś inny, na literę M. :) 
Do dziś popularne jest powiedzenie: Le massaie del luogo metterebbero un sacchetto alla coda delle galline per impedire alle uova di rotolare a valle. Co mniej więcj można przetłumaczyć na język polski w ten sposób: Miejscowe kobiety myślą nawet o zakładaniu swoim kurom toreb pod ogony, żeby jajka, które zniosą nie stoczyły się do doliny.
Piękna panorama na dolinę rzeki Lima, malownicze wschody i zachody słońca. Takich krajobrazów nigdzie nie znajdziecie! 
Lucchio jest jedno.













Mieszkańcy mają zwyczaj zostawiania kluczy w drzwiach. 
I tak nie zawita tu pies z kulawą nogą!


Widoki są naprawdę wyjątkowe:



Aha,  studnia poicielka, czynna zresztą do dziś.




A skoro jesteśmy przy wodzie...

Pierwszy raz spotkałam się z toaletą publiczną pod chmurką, przeznaczoną wyłącznie dla panów. Andrea wytłumaczył mi, że takie toalety nazywane są vespasiani (odpowiednik dzisiejszych pisuarów), ponieważ powstały za rządów cesarza Wespazjana. Tego samego, który stwierdził, że pecunia non olet czyli pieniądze nie śmierdzą i nałożył podatek na fullones, osoby które z publicznych szaletów wybierali mocz i produkowali z niego amoniak, którego następnie używali do wywabiania plam.
Podobne, można jeszcze spotkać w Rzymie, Turynie i Pompejach. Czasy glorii vespasiani przeżywły gdy do władzy doszedł Mussolini. 



Oczywiście jak już zjeżdżaliśmy przestało padać :)




Wycieczka dobiegła końca. Z zaplanowanych 6 godzin zrobiło się 8. Sami wiecie jak to jest, w miłym towarzystwie czas płynie szybciej, a szkoda!
Mam nadzieję, że z Panią Marią jeszcze się zobaczymy. Tym bardziej, że ma w planie następny kurs językowy! 
A w Toskanii jest jeszcze wiele "innej" Toskanii.

 

24 komentarze:

  1. Może kiedyś zabierzesz mnie na wycieczkę? Ja chyba przestanę pisać :) Z chęcią poddam się pod Twoją opiekę pilotki, przewodniczki i przyjaciółki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty mnie nie kokietuj :) Z wielką chęcią zabiorę Ciebie na wycieczkę. Z tym, że patrząc na Twoją mapkę dochodzę do wniosku, że nie mam dużego pola popisu! Wieczorne buziaki, A.

      Usuń
  2. Z ogromną przyjemnością dałabym się zabrać na taką wycieczkę. Jak ja lubię te miejsca , o których wiedzą tylko nieliczni. Już byłam załamana lekko ,że nigdy się tego cudnego języka nie nauczę ale mnie pocieszyłaś.Książki mam ciągle pod ręką ale rzeczywiście chyba najlepiej jest wyjechać bez możliwości używania innego języka. Zrobię to kiedyś.A jakbyś chciała rączki dwie to ja służę tylko sama musiałabym sobie tu u mnie też jakieś zorganizować ze cztery . Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maszko, włoskiemu zaradzimy! Jak widzisz masz jeszcze czas :) :) Dzięki za pomoc w przytulaniu. Pa pa

      Usuń
  3. Ach ile piękna w Twoich zdjęciach.Klimat Toskanii,mgła ,nagły deszcz,wąskie uliczki i ten cudowny surowy kamień.
    Cztery lata temu odwiedziłam Bragę i Diabelski Most, wspomnienia ożyły.
    Może jeszcze uda mi się odwiedzić ukochaną Toskanię?
    Dziękuję za wycieczkę i serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tam dotarłaś i jestem pewna, że jeszcze zobaczyć inne wspaniałe miejsca w Toskanii! Osobiście oczywiście :) Pozdrawiam cieplutko, bo dziś już było ponad 30 stopni!! Asia

      Usuń
  4. Lucchio jest bardzo pięknym miasteczkiem , a widoki z niego są rewelacyjne . Byliśmy tam na początku maja i wtedy pogoda była piękna . Oprócz mnie i mojego męża w tym czasie była tylko jeszcze para młodych ludzi i to naszych rodaków .
    Proszę o więcej opisów takich miejsc to podczas następnej wizyty w Toskanii chętnie je zobaczę . Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wielką chęcią Pani Doroto będę opowiadała o innych ciekawych miejscach!
      Ja nawet wiem kim była ta para młodych ludzi :) Serdecznie Panią pozdrawiam i czekam na kolejny wspólny aperitif. Asia

      Usuń
  5. Piękny ten akwedukt, a wyprawy spokojnie wystarczyłoby na kilka postów, będę musiała wrócić i odcinkami czytać ;)
    P.S. Bardzo dobre zdjęcia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jo, też myślałam żeby podzielić,ale jak już miałam chwilę czasu to ją na maksa wykorzystałam :) Dzięki za bdb zdjęcia, skoro tak mówi profesjonalista to cieszę się podwójnie! Pozdrawiam, Asia

      Usuń
    2. żaden ze mnie profesjonalista, ale sprawia Ci to radość i robisz duże postępy i to widać :)

      Usuń
    3. Oj, tak. Robienie zdjęć to dla mnie wielka frajda, masz rację :)

      Usuń
  6. Wspaniała wyprawa. Zdjęcia rewelacyjne. Zachwyciła mnie ta górska szachownica przystrojona w biało szare chmury :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się z rewelacyjnych zdjęć!!! Do tego ujęcia też mam słabość :) A nazwanie jego szachownicą jest genialne :)! Pozdrawiam, Asia

      Usuń
  7. Dziś rano obudziłąm się i pomyślałam o Was Asiu, bo tak długo nie było żadnego wpisu. Włączam komputer i proszę ! Z samego rana porcja Toskanii na śniadanie. Prima sorta !

    Podziwiam Panią Marię, przypomina mi moją babcię, która jak tylko mogła podróżowała i wyjeżdzała gdzie tylko się dało :) Po tej relacji, z wspaniałych zakątków jestem przekonana, że Pani Maria została uwiedziona przez Toskanie poraz kolejny. I szczerze zazdroszczę :)

    Masz rację Asiu, że Włochy wygrywają, nasze plany wakacyjne zostały zmienione i zaczełąm przeglądać znów tanie loty... chodzi mi głowie Rzym, Mediolan I Desenzano nad Gardą :) .... ale może wpadnę na szalony pomysł i przed 12 lipca napiszę, że szukamy noclegów w okolicach PIsy/Florencji :)

    Ściskam !:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, w takim razie czekam na Was! Garda też jest piekna, ale cyprysów nie ma, Florencji i Sieny nie ma....Pienzy nie ma...sama woda :) No i po niemiecku się tam mówi, a nie po włosku :))) Czekam na Was w Toskanii! Buziaki, Asia

      Usuń
  8. wycieczka do Toskanii była niesamowita i ..za krótka, ale to nic nie szkodzi; im więcej się zwiedza i kiedy pozostaje niedosyt, tym więcej człowiek się uczy, i chce wracać aby zobaczyć więcej i więcej; bo jak to w 2 dni zwiedzić Florencję?

    Aśka to było zaproszenie w niesamowite miejsce i bardzo nam brakuje pasty z wątróbki! ;-)

    Jagoda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wy akurat mieliście świetną przewodniczkę :) Jak ona pół dnia Was przetrzymała w kościele SMN??? Do dziś zachodzę w głowę??? Z małymi dziećmi w dodatku !!! Jak widać magia miejsca. Biorąc pod uwagę, że we Florencji jest 55 kościołów to się jeszcze zobaczymy :) Jagoda, ja tą pastę Ci wyślę!!! "Mleczarnią" bo mleko, widzisz pan, ma najszybszy transport. Inaczej się zsiada. Ściskam Was wszystkich Asia

      Wyjaśniam, że Jagoda to nowa znajmość, na którą się załapałam odnajdując swoją starą znajmość :)

      Usuń
  9. Piękne zdjęcia, przemiła wycieczka -pozazdrościć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, dziękuję bardzo! Zapraszam na inne opowieści. Pozdrawiam, Asia

      Usuń
  10. Asiulka, jak za każdym razem mnie zaczarowałaś. Ale po lekturze komentarzy do Twojego wpisu dochodzę do wniosku, że to już epidemia. Coraz więcej osób ulega urokowi Toskanii opisanej Twoim piórem i pokazanej Twoim obiektywem. Nie tracę nadziei, że pewnego dnia zapukamy do Waszych drzwi i będziemy mięć Was na wyłączność, choć na krótko :) Całusy gorące (u nas teraz też ze trzydzieści :) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dziś nasłuchuję czy nie pukacie do drzwi !!! Teraz to już nie masz wyjścia. Cieszę się, że Ci się u mnie podoba. Buziaki, Asia

      Usuń
  11. Z przyjemnością czytałem tą relację a fotki przedstawiają krajobrazy jakich nie spodziewałem się w Toskanii, oczywiście pozytywne zaskoczenie.
    Ciebie i Panią Marię podziwiam, skoro można zorganizować kilkugodzinną wycieczkę dla jednej osoby to ja nie tracę nadziei na Twoją ofertę.
    Przy tej okazji pytanie - można skorzystać z krótkiego kursu nauki podstawowych słów i zwrotów w j.włoskim na początku pobytu ?
    S.K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz i masz :) Nasza wspólna wycieczka już w piątek!

      Usuń