piątek, 4 stycznia 2013

Powrót do przeszłosci



Dziś opiszę miejsce, którym jestem zauroczona od pierwszego wejrzenia. Tak się składa, że mieszkaliśmy tam przez trzy lata. Położone jest 3 km od Pistoi, w kierunku Montecatini. Apartament, który wynalazł z ogłoszenia w lokalnej gazecie Andrea, wydawał się nam, miejscem idyllicznym i faktycznie tak było.

Właściciele to dobrze znana rodzina z/w Pistoi. Mają w swoim posiadaniu 220 hektarów ziemi, w tym winnice, gaje oliwne, pola uprawne (głównie kukurydzę), sad owocowy, ogród warzywny i spore jeziorko. Wszystko położone jest na kilku wzgórzach nad którymi góruje piękna zabytkowa willa w towarzystwie, innych, rozrzuconych tu i ówdzie 11 budynków (dawne czworaki, stodoły, zagrody).
Posiadłość, kilkadziesiąt lat temu, kupił za bezcen (bezcen, w tym wypadku,  jest bezwątpienia pojęciem względnym) obecny właściciel i senior rodu, pełen wigoru, 88 latek o imieniu Bruno. Właśnie od niego wiemy, że poprzednik, wyprzedał majątek w pośpiechu i po okazyjnej cenie, ponieważ popadł w ogromne długi. 
O każdej porze dnia możemy spotkać  Bruno w wielkiej terenówce, objeżdżającego swoje dobra. Dokarmia zwierzaki, przechadza się pomiędzy dzikami, które jedzą mu z ręki, zbiera jabłka i śliwki czy wyrywa na polach dzikie radicchio na obiad, który już od bladego świtu, pichci jego żona.


Nasze, trzypokojowe mieszkanie mieściło się na pierwszym i ostatnim piętrze w odnowionej stodole. Wchodziło się do niego po schodach usytuowanych nad wielkim, kamiennym kominkiem. Z okien sypialni i łazienki rozciągał się widok na basen, a za nim rzędy winorośli (na początek kilka zdjęć z archiwum rodzinnego):

Sofia (ok. roczku) i widok z sypialni
Kiedyś było to fienile czyli stodoła. Stąd, w pomieszczeniu mieliśmy piękne okno z cegiełkami (na zdjęciu poniżej), przez które, było widać młody las piniowy i drzewa czereśni.


Z pokoiku Sofii i z kuchni rozciągał się widok na pola, krzewy
jeżyn, warzywniak oraz sad owocowy.



Widok z kuchni

A to, zdjęcie zrobione jakieś 4 lata temu, podczas jednego z naszych codziennych spacerów. Jak widać, do domu mieliśmy pod górkę :)


Sofia codziennie wypatrywała zajączków (wielkości małych sarenek!), dzików, bażantów, jelonków...etc. Dookoła cisza jak makiem zasiał, a każdego ranka budził nas merlo (kos).


W przeciwieństwie do swojej młodszej siostry Ani, Sofia, wychowywała się w bajkowej krainie. Nie słyszała prawdziwych odgłosów miasta. Nie skakała pod sufit gdy przejeżdża pod oknem "podrasowany" skuterek czy karetka pogotowia. Od maja do września przesiadywałyśmy nad basenem, a właściwie w basenie. Zresztą razem z Sofią miałyśmy już wydeptane ścieżki: od śliwek węgierek poprzez jeżyny do winogron. Odwiedzałyśmy również zagrodę z dzikami, które dokarmiałyśmy suchym chlebem i ziarnami, ulubionej przez nich, kukurydzy. Miałam kiedyś przyjemność oddać losze warchlaka, który uciekł z zagrody... Bałam się, bo byłam sama z małym dzieckiem, a wiadomo, że ze zdenerwowaną mamą (bez względu na gatunek) lepiej nie zadzierać. Domyślałam się jedynie, jak bardzo musiała cierpieć, widząc swoje maleństwo po drugiej stronie ogrodzenia...

Wówczas, nie interesowało mnie, że prowadzą gospodarstwo agroturystyczne. Widziałam, że od maja przyjeżdżali turyści z Holandii i Francji, ale dopiero jak ulokowaliśmy tam rodzinę Andrei z Mediolanu, a w ubiegłym roku moją rodzinę z Warszawy, zainteresowałam się tym tematem bliżej.

Naszym gościom, pobyt tam, bardzo się podobał. Skontaktowałam się z właścicielami na początku ubiegłego sezonu, ale mieli już wszystkie miejsca zajęte, aż do końca września.

Wjazd na posesję
Widok na agroturystykę i basen, od strony wjazdu

Widok na apartamenty usytuowane na poziome basenu (patrząc od basenu)
Widok na apartamenty od strony piwniczki z winami
Widok na apartamenty z parkingu
Agroturystyka dysponuje 8 apartamentami. Niektóre z nich wynajmowane są również na dłuższe okresy. Apartamenty z reguły przeznaczone są dla 4 osób z tym, że jeden ma dwie sypialnie, pokój dzienny z aneksem kuchennym i łazienką, a pozostałe sypialnię, pokój dzienny (z rozkładaną kanapą) i łazienkę. Wszystkie za to mają przepiękne widoki! Do dyspozycji turystów są dwa baseny, jeziorko, hektary winorośli i gaj oliwny oraz dużo dużo wolnej przestrzeni. Dla amatorów jazdy konnej, ważną informacją będzie, że na terenie posiadłosci jest też stadnina koni (prowadzona przez innych właścicieli).





Agroturystyka jest bardzo dobrze położona. Do najbliższego sklepu jest ok. 800 m, do bardzo fajnej, lokalnej restauracji "La Perla" (pisała o niej wielokronie Małgosia Matyjaszyczk na swoim blogu) ok. 600 m. Do supermarketu Coop w Pistoi 3 minuty jazdy samochodem. Dla turystów, udostępniono również pralkę, która znajduje się w pomieszczeniu gospodarczym, tuż przy basenie.

Wszystkie mieszkania, którymi dysponują (w tym nasze, trochę przez nas zmodyfikowane na potrzeby dłuższego zamieszkiwania) są bardzo ładnie urządzone i w pełni wyposażone. Na podłogach charakterystyczna terakota, typowe toskańskie meble, kute łóżka i zielone okiennice. Mogą się różnić ewentualnie kolorami. Pomieszczenia są bardzo przestronne.
Apartamenty przeznaczone dla turystów, prezentują się mniej więcej tak:

Z archiwum właścicieli

Z archiwum właścicieli
Żeby było ciekawie, ta posiadłość, ma w Pistoi swój fan club!  Często (szczególnie w lecie) odbywają się tu koncerty muzyki poważnej czy chociażby wystawy plenerowne lokalnych artystów.


Miejscem, które bardzo nam przypadło do gustu, to piwniczka z winem :) Właściciele produkują wino zarówno czerwone i białe. Nie jest ono sprzedawane na butelki, ale na 15 czy 30 litrowe gąsiory. Obydwa pyszne! Aha, produkują  oczywiście oliwę z oliwek!





Stara maszyna do wyrobu wina, teraz stanowi jedynie dekorację


Na terenie posiadłości znajduje się również kościół pod wezwaniem Św. Michała Archanioła z XII wieku (otwarty jedynie z okazji uroczystości rodzinnych).


Autor zdjęcia A. Innocenti


Powracają wspomnienia z tego niezwykłego miejsca. Z mojej ostatniej wizyty u nich wyszłam z pękniętym sercem. Tęsknię za tym niezmąconym spokojem, za odgłosami zwierząt i zapachami wsi, za powszednim widokiem cyprysów:







tęsknię za kolorami tego miejsca,

i wszystkim innym, co trudno zamknąć w słowach...

Aż łza kręci się w oku ..., ale doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie zainwestować w coś własnego. Latem jeździmy tam popławić się w basenie czy posmakować winogron prosto z drzewka. 

Mam nadzieję, że dzięki Wam będę miała szansę wracać tam  częściej !

ps.
Przepraszam za "skaczące" zdjęcia, ale dziś nie jestem w stanie zapanować nad technicznymi wynalazkami :)

11 komentarzy:

  1. Joasiu,to prawda ,że lepiej na swoim ale widząc takie miejsce to sama nie wiem czy umiałabym z niego zrezygnować dla mieszkania w mieście. Raczej wątpię.Cudowne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maszko, nie było nam łatwo..., ale zawsze możemy pojacheć tam na niedzielny spacer! Pozdrawiam

      Usuń
  2. Odpłynęłam - ślicznie. Cudowne miejsce - już się rozmarzyłam - jak spraceruję tam ze swoimi łobuziakami :)
    Wiele słyszałam o Toskani - znajomi byli latem i wspominają ją z wielim sentymentem. Może i kiedyś uda i mi się tam pojechać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, miejsce jest naprawdę wyjątkowe, a Toskania... no cóż, nie ma wyjścia! Musicie ją zobaczyć na własne oczy! Czekam na Was, pozdrawiam Asia

      Usuń
  3. Pani Asiu, z ogormnym rozżewnieniem przebrnełam przez cały wpis... najchętniej zrobiłabym sobie pół roku wolnego, wsiadła w samochód i natychmiast przybyła w to cudowne miejsce... Jak tylko uporam się z moją przyszłością, końcem studiów i wiem, że będę planować kolejne wakacje w Toskanii zgłoszę się !! :)

    w tym roku niestety wygrała Dalmacja. Jednak moje serce tęskni za Toskania :)

    muszę przyznać, że Pani córeczki mają ogromne szczęscie, że wychowywały się i nadal wychowują w tak wspniałym miejscu! i co jest bezaplecyjną prawda z tak wspaniała i ciepłą osobą jak Pani :)

    pozdrawiam z deszczowego Wrocławia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sofismatos, Dalmacja też jest piękna! Toskania, ma to do siebie, że wciąga...wcześniej czy później tu wrócisz! Tym bardziej, że po zakończonych studiach trzeba odpocząć, prawda? Dziękuję za miłe słowa :) Bardzo serdecznie Ciebie pozdrawiam.

      Usuń
  4. Jejciu, nie wiem czemu ale mi również zakręciła się łza w oku - tak cudnie to opisałaś :).

    Sofismatos, ja w tym roku również kieruję się na Dalmację :) w czerwcu ale na jesień kto wie, kto wie....

    Całuje cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewelinko, nie ma co ukrywać, tęsknię!. Z drugiej strony, mimo wszystko jest mi lżej, bo podobnych miejsc w Toskanii jest więcej. A jak szczęście dopisze to kto wie, kto wie... :) Lubisz Toskanię jesienią, hm??? No i jakieś nowe szkła do kolekcji przydałyby się, prawda? Buziaki, Asia

      Usuń
  5. Sielsko i anielsko....

    Asia, piszesz tak cudownie, że mam ochotę od razu wsiadać w samochód i jechać te kilkaset km, po to tylko żeby być tam w tych miejscach które pokazujesz i tak NIEBIAŃSKO opisujesz....

    Przenosisz mnie systematycznie w Twój piękny i ciekawy świat. Dzięki.

    Buziaki z szarej i ponurej Łomży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że moje pisanie, stanowi dla Ciebie odskocznię od codziennośći. Ja uparcie na Ciebie czekam! Tu dziś też jest szaro... Buziaki

      Usuń
    2. Mocno kuszące są te warsztaty fotografowania....
      U nas co prawda mniej tak cudownych miejsc do fotografowania ale chciałabym mieć w "posiadaniu" tak pięknie zrobione zdjęcia Julci. (Choć może zależy to od "jakości" obiektu ;)

      Pozdrawiam dziś już z białej i śnieżnej Ł.

      Usuń