wtorek, 24 kwietnia 2018

Być czy miedź

Kilka dni temu, moja znajoma wspomniała o małym rodzinnym warsztacie w miejscowości Pescia, gdzie wyrabiane są m.in. przedmioty codziennego użytku. Nie byle jakie, bo z miedzi. Ona akurat jechała tam po blachę, do pieczenia popularnej w Toskanii cecina. Przy okazji narobiła mi smaku na cecinę, ale chyba jeszcze bardziej na sam sklep. I tak od słów do czynów. Pojechałam dziś, ode mnie to tylko 25 min jazdy samochodem.
Dojechałam bez problemu, zaparkowałam i weszłam ... i miałam okazję przeżyć to, co przeżyły dzieci, odnajdując tajemnicze przejście w szafie, do krainy Narnii.
Z przekroczeniem progu drzwi wejściowych do warsztatu, znalazłam się w zupełnie innym świecie. 


Od tego momentu zapach metalu, tłuszczu, staroci i ciężkiej pracy, towarzyszył mi przez kolejne minuty. 








Mam wrażenie, że w tym miejscu czas się zatrzymał. 


Byłam zaślepiona lśniącą zewsząd miedzią. 








Obsługiwała mnie, a raczej powinnam powiedzieć gościła, córka właściciela. Pani, na oko 70latka (chociaż akurat we Włoszech określenie wieku jest bardzo trudne, równie dobrze mogła mieć sporo więcej), wprowadziła mnie w miedziane meandra. 
Ostatni raz, chodziałam z tak otwartą buzią w 1983 roku. Pamiętam to dobrze, bo był to mój pierwszy wyjazd do Włoch i pierwszy przystanek autbusowy po przekroczeniu granicy. A na myśli mam, moje pierwsze wejście do Autogrilla :)
Warsztat mieści się w zdekonsekrowanej kaplicy z ok. 1600 roku. Osobiście nie lubię zagospodarowania byłych kościołów, ale z drugiej strony lepiej taki porządny warsztat niż restauracja czy dyskoteka. 
Zakład mieści się tu nieprzerwanie od 1959 roku. 







Miałam przyjemność poznać również właściciela, który nadal pracuje. Jak inaczej ! Nawet nie śmiem zgadywać ile Pan ma lat ! Nadal pełen wigoru, z błyskiem w oku kręcił się po sklepie i wydawał polecenia wnukowi, który przedłożył rodzinny biznes nad dwa fakultety i dobrze zapowiadającą się pracę w Mediolanie.







Powiem tak, w tym magicznym miejscu, powiedzenie „być czy mieć” nabiera zupełnie innego wymiaru. Wygrywa absolutnie - mieć miedź !! 
Andrea jeszcze o tym nie wie, ale przywiozłam do domu kolejny (7 zresztą) scolapasta czyli durszlak. Wytłumaczyłam sobie, że czego jak czego, ale tego naczynia nie może zabraknąć w prawdziwym włoskim domu 







4 komentarze:

  1. o rany jacy leciwi ludzie prowadzą ten piękny warsztat ... szkoda, że pewnie to rzemiosło i miejsce umrze wraz z nimi bo raczej dzieci czy wnuki nie pociągną tego dalej ...

    Nigdy się nie spotkałam z zagospodarowaniem kaplicy na cokolwiek :) bardzo ciekawe ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cała nadzieja we wnuku ! Wydawał się żywo zainteresowany pracą w warsztacie.
    Odnośnie zagospodarowania ex kościołów, to w Pistoi jest działająca od kilku dobrych lat restauracja...

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Joanno, jak nazywa się ten warsztat i gdzie dokładnie się miesci? <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam ... dopiero zauważyłam :( Mam nadzieje, że zdążyłam !? https://bottegadonnini.com/ pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń