wtorek, 29 grudnia 2015

Żywa szopka

Tuż przed świętami wybraliśmy się do maleńkiego miasteczka Pupigliana w pobliżu Pistoi. Tam właśnie, tylko jeden dzień w roku, odbywa się żywa szopka.
Tak naprawdę nie wiedzieliśmy czego mamy się spodziewać. Ja utwierdziłam wszystkich w błędnym, jak się okazało przekonaniu, że pewnie w jakimś ciepłym i zacisznym miejscu, pośród zwierząt, usiądzie ktoś przebrany za Maryję i Józefa z Dzieciątkiem. No i faktycznie tak było, z tym, że na tą scenę musieliśmy czekać dobrych kilka godzin...
Miasteczko położone jest w górach, prowadzi do niego wąska i kręta droga, przez co ruch był utrudniony. Ze względu na ograniczone możliwości parkingowe, panującą ciemność i wielkie zainteresowanie, mieszkańcy Pupigliany zorganizowali busiki łączące prowizoryczny parking u stóp góry, z miasteczkiem. Przed wejściem pobierana była opłata 5 euro od osoby dorosłej. 
Po dojściu do lokalnego circolo, stanęliśmy jak wryci. Naszym oczom ukazali się bowiem mieszkańcy miasteczka w strojach sprzed 2000 lat … Każdy z przybyłych mógł się przebrać i brać udział w tym wydarzeniu. Wiązało się to jedynie z przywdzianiem odpowiedniego stroju.
 
 
Tu Maryja podczas ostatnich przymiarek.
 
Nasze dziewczyny, po tym jak usłyszały, że zostały jedynie przebrania pastuszków, zrezygnowały. Nie przekonało ich nawet to, że będę stały najbliżej żłóbka. Ja osobiście nie pogardziłabym futrzanym bezrękawnikiem po pierwsze, bo było chłodno, a po drugie, że znowu są w modzie. Z tym, że te były jedynie w dziecięcych rozmiarach.
Miasteczko pogrążone było w ciemnościach, uliczki rozświetlone przez płonące pochodnie i srebrzysty księżyc. Tylko w pobliżu kramów zainstalowane prowizoryczne oświetlenie.
 


 
Na większych placykach (są naprawdę miniaturowych rozmiarów) ustawiono kramy z jedzeniem i piciem. Pojawiły się kasztany, polenta, schiacciata, necci i grzane wino i kawa zbożowa. Wszystko w cenie biletu.
 
 
Oprócz tego były również stoiska gdzie swoje umiejętności prezentował kowal, garncarz, stolarz, szewc … Oraz kramy z rękodziełem.
 


 
Nie wszędzie, ale dzieci mogły zmierzyć się z tematem :) Ania rzucała się na wszystko i była niepocieszona faktem, że kowal już się zwinął …
 

 
W momencie kiedy wszyscy byli już przebrani, rozległ się dźwięk dzwoneczków co znaczyło, że spod kościoła na placu głównym Maryja i Józef ruszali w poszukiwaniu dachu nad głową.
Bezskutecznie pukali od drzwi do drzwi. Nikt im nie otwierał. Maryja z widocznym brzuszkiem i pochylony od ciężaru niemocy Józef , w towarzystwie osiołka i  kozy, w milczeniu i z wielką pokorą przemierzali kręte  i strome uliczki miasteczka, Lada chwila miało nastąpić rozwiązanie. Tuż za nimi, z piękną kolędą na ustach “Tu scendi dalle stelle” kroczyli mieszkańcy, przyjezdni, w tym my. Nie będę ukrywała, że bardzo się wzruszyłam.
 

 
Procesja pokonywała kolejne uliczki, aż doszliśmy do malutkiej stajenki, którą odstąpili Rodzinie, pasterze. Józef przygotował wygodne posłanie Maryi i za moment, oczom wszystkich zgromadzonych ukazało się Dzieciątko. Dziecko zostało najpierw przedstawione pasterzom, a dopiero później zgromadzonym.
 
 


Doczekaliśmy się również orszaku Trzech Króli.



 
 
Dodam, że dziecko było jak najbardziej prawdziwe. Zgodnie z tradycją rola Jezuska należy się dziecku, które urodzi się najbliżej świąt, a którego rodzice mieszkają w Dolinie Vincio del Brandeglio. Płeć jest nieważna. Tym razem była to dziewczynka, którą mama “wydała” w ostatniej chwili opatuloną w śnieżnobiały kocyk.
Z wydarzenia, które miałam wrażenie, że zajmie nam chwilę, wróciliśmy do domu dopiero po trzech godzinach, pełni zachwytu nad zaangażowaniem i pomysłowością mieszkańców. Już w samochodzie, na spokojnie, wymienialiśmy swoje uwagi. Ja byłam zachwycona każdym detalem, kramikiem i potrawą, której skosztowałam. Andrea  organizacją miejsc parkingowych, komunikacji i strojów. Sofia natomiast przeżywała bardzo fakt, że nikt nie chciał otworzyć drzwi i dać schronienie Maryi i Józefowi, przecież pukali do tylu drzwi ? Na to, Ania bez namysłu odpowiedziała : A kto miał otworzyć drzwi skoro wszyscy mieszkańcy szli w procesji !
Żywa szopka, na stałe wpisała się w tradycję tego miasteczka. Jak będziecie w okolicach, warto zajrzeć chociaż na chwilę. A i pizza jak baby mówiły w lokalnym circolino jest pyszna !
Wybieram się tam znowu, ale już w dzień, bez tłumów.
Przepraszam za jakość i znikomą ilość zdjęć, ale robiłam je telefonem. Poza tym nie miałam do tego głowy...

4 komentarze:

  1. piękna tradycja bardzo mi się podoba :) a moja siostra urodziła teraz córkę 21 grudnia kto wie może by się mała załapała na szopkę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratulacje Ciociu :) A tradycja piękna, która angażuje całe miasteczko.

      Usuń
  2. Ciekawa tradycja,cieszą takie turystyczne perełki, do tego pięknie wpisują się w klimat Świąt. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pięknie się postarali i ciszę się,, ze nie przeoczyłam tego wydarzenia. Pozdrawiam

      Usuń