środa, 14 sierpnia 2013

Zawieszeni na moście

Upał daje się we znaki. Nie ma co się czarować jest naprawdę gorąco!
Sposobów na walkę z temperaturami wypróbowaliśmy już wiele: wylegiwanie się na plaży i pląsanie w morskich falach, nurkowanie i skoki na bombę do basen też. Wieczorem, my dorośli szukamy ukojenia między innymi w schłodzonym białym winie, a dzieci w górach lodów...
 
A skoro o górach mowa! Tam nas ostatnio własnie wywiało.
 
Cele były tak naprawdę dwa: znaleźć odpowiednie miejsce na piknik (kiedyś tam w przyszłości), a drugi to pokazać dziewczynkom wiszący most nad rzeką Lima.
 
Niedzielny poranek + górskie drogi =
 

 
Wielu z moich Gości już wysłałam na ten most, ale dla tych z Was, którzy jeszcze nie dotarli do Toskanii, jego krótka prezentacja.
 
Zdaje się, że jesteśmy blisko:
 
 
Ponte sospeso czyli wiszący most, łączy dwa małe miasteczka Mammiano Basso (powiat San Marcello Pistoiese) i Popiglio (powiat Piteglio). Obecnie jest jedną ze znaczących met turystycznych w naszych górach, ale jego konstrukcja jak się okazuje ma bardzo prozaiczne fundamenty.
 
Został wzniesiony w latach 1920-1923 z pomysłu niejakiego Vincenzo Douglasa Scotti, dyrektora jednej z fabryk w Mammiano Basso. Wpadł on na pomysł skonstruowania mostu z myślą o robotnikach fabryki mieszkających po drugiej stronie rzeki w Popiglio. Tym samym skrócił im drogę do miejsca pracy z ok. 6 km do jedynie 300 metrów!  Inauguracja mostu odbyła się z wielką pompą w 1923.
 
Konstrukcja robi wrażnie.
 



Dziewczyny potraktowały most jako jedną z atrakcji w parku rozrywki :)

Pani w czerwonej bluzce nie wytrzymała napięcia! Po kilku metrach zawróciła.
 Przechadzkę po moście kontynuował jej mąż i trzech synów :)

 
 
Kilka detali obok których, dosłownie i w przenośni, nie można przejść obojętnie:
 


 


 
Oczywiście odczuwa się kroki osób przechodzących mostem. Lekkie bujanie nie przeszkadza jednak w podziwianiu pięknych widoków.
 
 


  

 
Wraz z upływem czasu, rozwojowi pobliskich miast i zmianami w fabryce most stracił swoje pierwotne przeznaczenie. Do świetności z lat dwudziestych XX wieku i tłumów ludzi przez niego przechodzących musiał długo czekać. Został odkryty stosunkowo niedawno przez miłośników gór, zabłąkanych turystów i “miastowych” goniących za ciszą i świeżym powietrzem. W 2004 przeszedł gruntowne prace remontowe. Ciekawostką jest, że w 1990 zapisany został do Księgi Rekordów Guinnessa jako najdłuższy “czynny” most wiszący i takim był do 2006 roku. Wtedy to ustąpił miejsca koledze z Japonii :) 
 
A teraz jak na wyborach miss podaję wymiary: długość 227 m, szerokość 130 cm, zawieszony jest 36 m nad korytem rzeki!
 
Widziany z oddali:
 
 
 
Można powiedzieć, że tego dnia udało się nam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Z mostu zauważyliśmy świetne miejsce na piknik!
 
 
Oprócz jeziorka w którym można łowić ryby
 
 
 
są specjalnie wydzielone miejsca na grilla
(4 euro od osoby dorosłej, a dzieci bezpłatnie)
 

 
 i plac zabaw dla dzieci
 
 
Aha, były też i kozy!
 


 
Jeśli zapomnicie koszyka z prowiantem, to nie ma problemu. Tuż obok jest restauracja, tego dania akurat bardzo oblegana.
 
Ostatni rzut okiem na bohatera dnia i czas, nam miastowym wracać do domu :)
 

Tak teraz sobie dumam... i,że ja tam wlazłam???
 
 
Ważne:
Przejście przez most jest bezpłatne, ale odradzane jest podczas silnych wiatrów.
 

27 komentarzy:

  1. Nie przeszkadza?! Pzreszkadza. Nie da się wejść, oczywiście piszę o sobie. Przy moim lęku wysokości, te śruby mnie nie przekonują. Raz doszłam do połowy, ale nigdy całego. Atrakcja jednak wspaniała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następnym razem zrobimy drugą połowę :) Chociaż ja Ciebie rozumiem, pamiętam zejście z dzwonnicy w San Pantaleo, ale do dziś nie wiem czego ja się wtedy tak naparwdę bałam????

      Usuń
  2. Fajowa atrakcja,,super ,że dziewczynki wędrowały mostem..Śruby solidne, żeby nikt nie wpadł na pomysł, by je odkręcać, he he!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cela, dziewczynki nawet przez moment się nie bały! Ja włąściwie musiałam za nimi biec! A swoją drogą miejmy nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy tak szalony pomysł jak Tobie z odkręcaniem śrub :):):) Chociaż muszę przyznać, że mi też podobne myśli chodziły po głowie.

      Usuń
    2. Piękne zdjęcie , zmieniłaś ,-...a mnie jest szkoda lata ...papa!

      Usuń
    3. Prawda, że jest piekne??? Ja uwielbiam żniwa, ale wiem, że to koniec lata... Chociaż tu w Toskanii jeszcze bardziej niż w Polsce pokochałam jesień. Papa

      Usuń
  3. Aż dech zapiera! Mam okropny lęk wysokości, obawiam się, że bym się poddała w połowie jak Małgosia :)
    Ale zdjęcia MISTRZOWSKIE!!!!!!! Asiulka, aparat w Twoich ręka czyni cuda!!!! Piękne. Całusy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Was muszę z Małgosią obydiwe za rączki i na most! Wdziałyście moje nygusy jak dzielnie maszerowały ?! Wiem ! Na drugim końcu mostu postawiłabym Wam jakiś "cel"..., ale co? Chyba mam już nawet kilka pomysłów :) No, a moje ręce...! Buziaki

      Usuń
  4. Byłam tam i przeszłam most dwa razy , wrażenie niesamowite polecam !
    Pozdrawiam Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Doroto, nie miałam wątpliwości, że dla Pani to będzie bułka z masłem :) Jeszcze raz gratuluję ! Pozdrawiam

      Usuń
  5. Dziekuje ja postoje( najlepiej na dole). Oprocz leku wysokosci, na mostach dopada mnie panika, atak serca murowany! Most robi wrazenie ogromne, dzieki za ostrzezenie, zeby sie tam nie pchac:))
    PS. Dziekuje za odwiedziny.
    Pozdrawiam. Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy Twoich dolegliościach faktycznie może nie ma co ryzykować, ale zapewniam że, z oddali most prezentuje się wyjątkowo pięknię i można podziwiać go chociaż " na odległość" :) Pozdrawiam

      Usuń
  6. ojej Asiu dlaczego wcześniej nie pisałaś o takim cudnym mostku ??? byłam w tym roku znów w Toskanii i szukałam takich ciekawostek. Jak bym o nim wiedziała to byśmy tam z mężem na pewno podjechali ehhhh

    No nic nadrobimy następnym razem ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polly, przecież Ty tutaj jeszcze zawitasz nie raz, nieprawdaż??? Już ja Ciebie znam! Następnym razem przyjedziesz z listą rzeczy do zobaczenia, tak długą jak paragon z supermarketu, bo jeszcze kilka ciekawostek się uzbiera :)

      Usuń
    2. fakt, nie raz jeszcze przyjadę to sobie będę takie cuda notować no i kleksa Dantego też ;D

      Usuń
    3. Wiedziałam, że kleksa sobie nie odpuścisz :)

      Usuń
  7. Oj nie wiem czy bym dała radę...zdjęcia fantastyczne i gratuluję decyzji.
    Ale po przejściu jest inny powrót...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dałabyś, chyba na zdjęciach wyszedł tak "groźnie" :) Powrót to czysty relaks !

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Zdjęcie to pamiątka z naszych krótkich, toskańskich nomen omen wakacji :)
      Tym razem pstryknął Andrea.

      Usuń
  9. Joasiu! nie bylam na tym moscie a z checia bym sie pohustala, bede musiala sie jeszcze raz wybrac do Toskanii...zdjecie w naglowku jak piekny obraz! i to przedostatnie , mostu wsrod chmur..tez wspaniale. W koncu wypocilam cos o Florencji w moim blogu...zajrzyj. Bedzie dalszy ciag kiedy zlapie troche wolnego czasu.
    Twoja mala to niewatpliwie twoja corka...musialas byc identyczna w jej wieku. Caluje Cie mocno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko , też to mówię,że Ancia to cała Joasia a Zosia też tylko kolorystykę ma tatusia.Też czekam na dalszą Twoją Florencję.

      Usuń
    2. Grażynko, dziękuję Ci za miłe słowa :) Most na Ciebie czeka... Faktycznie Ania nie ma co ukrywać jest jak moja miniaturka (moi Rodzice i rodzina nazywają ją czasami Asiulka) nawet uparciuchy jesteśmy takie same ! Ja Ciebie też całuję !

      Usuń
  10. no ja nie wiem , nie wiem. Patrząc na te szczegóły. Gdybym byłą sama to może ale maż zaraz zacząłby liczyć momenty , siły ściskające i inne tam takie i pewnie bym się zniechęciła jak kiedyś na samym szczycie diabelskiego koła.Ale robi wrażenie. Grill chyba lepiej zaliczyć jednak po moście. Jak ja lubię kolarzy .\mają takie zgrabne tyłeczki i gładkie łydki:-).tylko czytałam i Małgosi ,że jakieś utrudnienia mają być przez nich końcem września. No i jak ja dojadę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maszko, wcale Ci się nie dziwię. Po takich opowieściach to może i ja bym nie przeszła :) A kolarze to inny rozdział ... Dojedziecie na miejsce bez przeszkód. Już ja się o to postaram !!! Buziaki

      Usuń
  11. Boże w życiu bym na niego nie wlazła\:)choć bardzo bym chciała:))
    Ps.pozwoliłam sobie wykorzystać na szyld hasło znalezione u Pani na blogu-pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam bardzo bardzo, ale ja dopiero teraz zauważyłam Pani komentarz :( Nie ma sprawy, proszę korzystać z mojego bloga, oby w dobrym celu :) Pozdrawiam ASia

      Usuń