Oj, działo się w sezonie wakacyjnym!
Z wielką satysfakcją chcę Wam powiedzieć, że w stosunku do roku ubiegłego,
za moim pośrednictwem, przyjechało prawie trzy razy więcej turystów!
Dla mnie to wielki sukces, tym bardziej, że firma działa właściwie od marca
2012 roku.
Nadal nad wszystkim czuwam sama, mając oczywiście wielkie wsparcie w
Andrei.
Większość z Was miała już zaplanowane wakacje wczesną wiosną, ale sporo
osób zdecydowało się na przyjazd w zasadzie z tygodnia na tydzień. Takie
spontaniczne wakacje muszą być wyjątkowe!
Ja cieszę się z każdej informacji, że dotarliście na miejsce, że
agroturystyka, którą Wam poleciłam faktycznie jest właśnie taka jaką Wam
opisałam, że gospodarze są sympatyczni, że jesteście zadowoleni i że jedzenie jest
pyszne, ale wino jeszcze lepsze, :) ... itd.
To mi sprawia naprawdę wielką frajdę :)
Z większością z Was miałam przyjemność spotkać się przynajmniej na kawie i
podobnie jak w poprzednim roku poznałam wielu wspaniałych ludzi. Korespondujemy
i telefonujemy do siebie pomimo, iż wakacje w Toskanii już dawno się skończyły.
Będę się powtarzać, ale muszę to powiedzieć raz jeszcze: moja praca daje mi dużo
satysfakcji, realizuję się w niej w 100%, ale i daję 100% siebie. Jest bardzo ważnym elementem (pewnie gdyby Zosia i Ania dorwały się do komputera to bardzo ważnym zmieniłby na najważniejszym ) mojego szczęśliwego, toskańskiego życia.
Zebrało mi się na podsumowania, ale właściwie to nie o tym chciałam pisać,
bo sezon jeszcze się nie skończył. We wrześniu i w październiku będzie wrzało
jak w kotle!
Oprócz intensywnych
przygotowań do ślubu (tym razem cywilnego), który odbędzie się 17
września, ruszą pierwsze warsztaty kulinarne z VisiToscana! A nie miałam racji z tym
kotłem?
Dodam, że kurs cieszy się wielkim powodzeniem, do tego stopnia, że z jednego
turnusu zrobiły się aż trzy! Tym razem wszystkie panie. No i teraz jak to
będzie: gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść czy jednak coś ugotują? Jak
myślicie? Oczywiście relacje ze wszystkich imprez postaram się opisywać na
bieżąco.
Ale to nie wszystko, właściwie to nadal nie to co
chciałam napisać :)
Pamiętacie jak w jednym z grudniowych postów, dla przypomnienia podaję link, napisałam o nowożeńcach, którzy w październiku ubiegłego roku przyjechali do Toskanii w podróż poślubną.
Kasia i Rafał, z którymi miałam przyjemność pić najdziwniejszą caffè americano w swoim życiu, są Toskanią wprost zauroczeni.
Zwiedzali co się dało, jeździli gdzie się dało, smakowali toskańskich specjałów. Jednym słowem nie próżnowali !!! Zresztą sami zobaczcie :)
Lepszej pamiątki z podróży poślubnej nie można sobie wyobrazić:
Ewa, bo tak ma na imię ta piękna dziewczynka (moim zdaniem troszeczkę Włoszka), urodziła się 19 lipca 2013 o godzinie 4.26.
Podobno podczas porodu, w momentach kiedy Kasia miała się zrelaksować, na hasło "pomyśl sobie o czymś miłym" przenosiła się myślami do Toskanii ! Aż brak mi słów!
W lipcu przyjechało też do Toskanii wyjątkowe małżeństwo: Ula z Dariuszem. Powiecie, że nie ma w tym nic nadzwyczajnego,
przecież wiele par wyjeżdża na urlop do Toskanii. Oczywiście macie rację, bo do
tego momentu wszystko zdaje się być normalne. Ale wyjątkowe jest to, że Darek
podarował Uli, wielbicielce Toskanii, w prezencie gwiazdkowym dwutygodniowy
pobyt właśnie w Toskanii. Akcją pod kryptonimem “Toskański spisek” zajmowałam się od
4 listopada 2012. Tak naprawdę to ja pomogłam im tylko w organizacji
drugiego tygodnia pobytu.
Niektórzy z Was, oglądając zdjęcia na których Ula otwiera prezent, zauważą na pewno, że ręce w ‘Toskańskim spisku”, maczała również Małgosia. To właśnie przez nią Ula i Darek do mnie trafili.
Cieszę się bardzo, że mogłam ich poznać osobiście. Dziękuję jeszcze raz za przemiły wieczór. Reasumując: niecodzienny prezent dla wyjątkowej żony od wspaniałego męża!
Teraz przetłumaczę to wszystko szybko na włoski i czekam na Mikołaja :)
A sama zabieram się do pracy z myślą, że fajnie jest nawiązywać nowe, dorosłe znajomości.
Przy okazji dziękuję Wam za wszystkie upominki i prezenty. Korale dumnie noszę, krówki zjadałm, kilka książek już przeczytałam, po kabanosach nie ma nawet śladu, skórzany wizytownik prezentuje się wyjątkowo elegancko, serce wisi na ścianie, świeczka jeszcze nówka sztuka, a filiżanka w sam raz na poobiednią mokę. Słuchajcie nie mogę nawet napisać, że brakuje mi tylko ptasiego mleka, bo w tym akurat mogłabym się kąpać jak Kleopatra i podejrzewam, że mam tego towaru więcej niż w Wedlu :) Jeszcze raz ukłony i podziękowania dla wszystkich. Rozpieszczacie mnie, nas właściwie :)
A sama zabieram się do pracy z myślą, że fajnie jest nawiązywać nowe, dorosłe znajomości.
Przy okazji dziękuję Wam za wszystkie upominki i prezenty. Korale dumnie noszę, krówki zjadałm, kilka książek już przeczytałam, po kabanosach nie ma nawet śladu, skórzany wizytownik prezentuje się wyjątkowo elegancko, serce wisi na ścianie, świeczka jeszcze nówka sztuka, a filiżanka w sam raz na poobiednią mokę. Słuchajcie nie mogę nawet napisać, że brakuje mi tylko ptasiego mleka, bo w tym akurat mogłabym się kąpać jak Kleopatra i podejrzewam, że mam tego towaru więcej niż w Wedlu :) Jeszcze raz ukłony i podziękowania dla wszystkich. Rozpieszczacie mnie, nas właściwie :)