sobota, 13 kwietnia 2013

Wielkie żarcie

Kilka dni temu wybraliśmy się z Andreą na “randkę” do Florencji. Dziewczyny zajęte swoimi obowiązkami w przedszkolu i szkole, wiosenna pogoda, no więc na co czekać? Mieliśmy z góry zaplanowaną trasę, ale nie o tym dziś chciałam Wam napisać.
Tego dnia główną atrakcją naszej samotnej wyprawy był obiad w restauracji, która swoją historią dorównuje jedynie historii węgla kamiennego...
Myślicie pewnie, że restauracja jak tysiące innych w tym mieście. Zapewniam jednak, że tak nie jest. Już samo jej położenie, dzielnica San Frediano (Oltarno) mówi samo za siebie. Jest to stara robotniczo-handlowa dzielnica Florencji gdzie wzdłuż brzegu rzeki, powstawało wiele warsztatów rzemieślniczych, głównie tych zajmujących się włókiennictwem. Dzielnica jest bardzo malownicza. Architektura odmienna od tej w pobliżu Piazza della Signoria. Niektóre z budynków sprawiały wrażenie, że wchodziły na siebie. Skojarzyły mi się raczej z Genuą lub innym nadmorskim miasteczkiem, gdzie marynarze malowali swoje domy jaskrawymi kolorami, aby móc je łatwo rozpoznać gdy wrócą po latach z morskiej żeglugi... 
  




Rzut okiem na drugi brzeg Arno
Czasami miałam wrażenie, że nie jesteśmy w turystycznie obleganej Florencji. Spotkać można tam głównie rodowitych mieszkańców. Słychać prawdziwe odgłosy, zwyczajnego miasta.
Restauracja do której się wybraliśmy, prowadzona jest przez rodzinę Cambi od roku 1950. Pierwotnie nosiła nazwę Fiaschetteria (oprócz restauracji był sklepik w którym sprzedawano wino), a jej główną klientelę stanowili mieszkańcy dzielnicy oraz pracujący nad  brzegiem rzeki piaskarze, którzy wpadali w przerwie obiadowej na pyszną pajdę chleba z wędlinami własnego wyrobu i kieliszek dobrego wina.
Wielka powódź, która nawiedziła Florencję 4 listopada 1966 roku, zniszczyła również ten lokal. Na jednej ze ścian, wisi tabliczka, informująca o poziomie wody z tego dnia. 
 
 
Z czasem piaskarze gdzieś się rozpłynęli... Zmieniły się realia czasów, zmieniła się i nazwa lokalu: Antico Ristoro di' Cambi  przechodzi w ręcę do dziś nam panujących Stefano i Fabio Cambi.
Cambi, Cambi...tak, tak. Czy już coś, a raczej ktoś Wam chodzi po głowie?  No i zgadza się! Są to potomkowie jak sami mowią "podobno", jednego z głównych architektów XIII wiecznej Florencji, Arnolfo di Cambio. Nie chwalą się tym na lewo i prawo, bo nie chcą żeby sława sławnego potomka, przyćmiła ich wspaniałą kuchnię. 
Może i nie ich wujek, ale jak się wejdzie do środka, to ma się wrażenie, że w takich miejscach właśnie się stołował, jak żył oczywiście.
Budynek miał barwną historię,  Od klasztoru do stajni. Na filarach podtrzymujących łukowate sklepienia, dostrzec można wygładzone na narożnikach kamienie i cegły. Są to ślady, które pozostawiły ocierające się  o nie konie. O coś musiały się drapać!


Meble są wyjątkowe!  Stoły i taborety, w zasadzie każdy inny, uginają się pod ciężarem historii. 

Ten jest z XVII wieku


Ten jest z XVI wieku
Ściany zdobią ciekawe malowidła, lokalne ozdoby, obrazy, zdjęcia, a przede wszystkim niezwykłe lampy i kinkiety.


W większej z sal, na jednej ze ścian, widnieje reprodukcja dzia Sandro Botticelli z roku 1483 - Nastagio degli Onesti. Nastagio to bohater jednej z nowel Dekameronu napisanego przez Giovanniego Boccaccio. Historia Nastagio degli Onesti została namalowana na zlecenie Wawrzyńca Wspaniałego jako prezent ślubny dla  Giannozzo Pucci i Lukrecji Bini. Podobno oryginał (tak mi powiedział Stefano) jest w posiadaniu potomków Pucci.
Na ściennym malowidle w restauracji, widnieją podobizny właścicieli. Spójrzcie na kolaż powyżej. 

Wikipedia
Są też ciekawe zdjęcia przedstawiające Florencję i jej mieszkańców sprzed wieków.

Jak również inne, czasami pikantne, dekoracje!



I kinkiety z kogucikiem:


Zastawa jest skromna, ale wtapia się w klimat miejsca. Zamiast wykrochmalonych obrusów, typowe papierowe podkładki, ale juz na sam ich widok, jak mówi Andrea, dostaje się ślinotoku...
Ciekawym, ale zakratowanym miejscem (może to i lepiej :) ) jest piwniczka z arsenałem butelek wina przeróżnego pochodzenia. Są to oczywiście toskańcy ambasadorzy czyli wina Chianti Classico, Super Tuscany oraz spore rezerwy  Brunello di Montalcino.

Magia miejsca:





 
Aha, aby dostać się do restauracji, trzeba przejść tuż obok przeszklonej lady "gastronomicznej", gdzie apetycznie wyłożone zostały surowe jeszcze bistecca alla fiorentina, specjalność lokalu. 
Z tym, że tych specjalności to oni mają całe menu! Nas poczęstowali czym chata bogata, czyli wszystkim. Nie byliśmy bardzo głodni i upieraliśmy się jedynie przy skosztowaniu przekąsek i pierwszego dania. Przy winie oporów nie stawialiśmy :) Przez moment miałam wrażenie, że jestem na obiedzie u mojej kochanej Babci Krysi, ile nie zjem to i tak dla niej jest zbyt mało...! 
Przystawki:




Po ribollicie, pappa al pomodoro i pici z ragu z cinta senese okazało się, że dostaniemy coś jeszcze. 
Ja doskonale zrozumiałam Fabio, który powiedział, że musimy spróbować ciccia czyli mięsa. Wskazując na stolik obok, oznajmił, że nasza porcja będzie mniejsza. Andrea zupełnie nieświadomy nie wiedział jakie przed nim wyzwanie! No tak, przecież nie mogliśmy wyjść od niech bez zjedzenia ich popisowego dania, czyli bistecca alla fiorentina! Po moim grzbiecie przebiegł dreszcz... Andrea zamilkł, zna mnie od lat i wie, że ja za nią nie przepadam. Owszem, mięso jadam, jak najbardziej, ale ta wersja jest dla mnie zbyt krwista. 

Jeden z bohaterów w filmie Woddego Allena, powiedział tak: dobry weterynarz mógłby jeszcze ten kawałek przywrócić do życia! Oczywiście zjadłam plaster-ek, a najbardziej smakowało mi spieczone grasso czyli tłuszcz ten po bokach(!!!). Andrea mlaskał z zachwytu. Twierdził, że rozpływa się w ustach. Pani z sąsiedniego stolika na raz zjadała kawałek wielkości pudełka od zapałek i jeszcze przy tym prowadziła ożywioną dyskusję. Skłamałabym gdybym nie przyznała im racji, bistecca była pyszna!
Na deser nie dałam się juź namówić za żadne skarby! Obawiałam się piętrowego tiramisu :) Kawy nie mogłam sobie jednak odmówić. No i zaniemówiłam, kawę podano w malutkich emaliowanych kubeczkach!! Nie były to firmówki jakie często widzi się w restauracjach. Te były obłędne (przynajmniej dla mnie). 

Oczywiście swój zachwyt musiałam zwerbalizować w momencie kiedy do naszego stolika podszedł Fabio. No i co robi Fabio? Idzie do półki i garścią zgarnia kilka kubeczków! Zaczynam żałować, że nie powiedziałam tego samego o stołach, taboretach, lampach...szynce...
Teraz mam komplet :)
 
Dogadaliśmy się odnośnie kilku grup, które w najbliższym czasie przyjadą za moim pośrednictwem do Toskanii, jak również odnośnie niespodzianki dla klientów indywidualnych VisiToscana, którzy do nich trafią. Ja, na Waszym miejscu nie dałabym się długo namawiać!
Więcej informacji na stronie znajdziecie tutaj.
Restauracja jest nieczynna w niedzielę.

22 komentarze:

  1. O ludu! Ja tan chę już, teraz, od razu i w ogóle! Ależ mi narobiłaś apetytu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś razem się tam wybierzemy? Na przyklad po Mostra, co Ty na to?

      Usuń
    2. Niegłupi pomysł, mam nadzieję, że będzie co świętować!

      Usuń
    3. Pewnie, że będzie CO! Ty stawiasz :)

      Usuń
    4. Inaczej nie myślałam, chyba, że polegnę, to Ty mnie pocieszasz :)

      Usuń
  2. Faktycznie miejsce z klimatem! takie smakowite i wypieszczone,może więc uda mi się tam dotrzeć. Dziękuję za prezentację

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do usług Mażenko! Cieszę się, że Ci się podoba. Czuję, że powolutku zaczynasz myśleć o przyjeździe :) Pozdrawiam

      Usuń
  3. ...odnośnie kilku grup ...
    Asiu, kusisz, żebym tam zjadł pranzo z grupą?
    pozdrawiam i do usłyszenia niebawem to w sprawie grupy).
    Tomek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomku, no właśnie odnośnie grup ... :) Czyli restaurację na jedno pranzo już masz! Pozdrawiam, Asia

      Usuń
  4. Póznym wieczorem karmienie zmysłów TAKIMI zdjęciami! powinno być surowo zabronione. Nigdy nie próbowałam słynnego fiorentina ale wiem, że to jest jedno z tych dań na mojej liście, które kiedyś spróbuję ale tylko w Toskanii.

    Patrząc na emaliowane kubeczki... przypomina mi się mój kochany Dziadziuś, który z takiego kubeczka co wieczór popijał kakao ! :)

    Pozdrawiam! w końcu wiosennie i słonecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy wśród kubeczków pod kloszem, zauważyłaś ciasteczko??? Jedyne, które ocalało zostało uwoeznione na zdjęciu :) Dziś u nas juź bardzo wiosenne... 25 stopni!!! Pozdrawiam

      Usuń
    2. dopiero teraz zauważyłam ! :) podejrzewam, że już dziś tego ciasteczka nie ma :)

      Usuń
  5. No i takie miejsca lubię najbardziej .

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nie mam jak żałować, bo we Florencji będę właśnie w niedzielę, a napięty program zwiedzania i tak uniemożliwiłby mi biesiadowanie w tej uroczej restauracji. Ale kiedyś...

    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tegoroczne wakacje w Toskanii nie będą ostatnimi, nieprawdaż??? Serdeczenie pozdrawiam, Asia

      Usuń
    2. Stanowczo nie będą ostatnie! :)
      Również pozdrawiam serdecznie.
      Kinga

      Usuń
  7. Klimat jaki lubię , może już za parę dni coś tam zjem !!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne zdjęcia, ciekawie "uchwycone" zakątki. Apetyt na Florencję rośnie od razu:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewelino, cieszę się bardzo, że podobają Ci się zdjęcia. A swoją drogą ja jestem zawsze głodna Florencji :) witam na blogu, asia

      Usuń
  9. Piękne zdjęcia, ciekawie "uchwycone" zakątki. Apetyt na Florencję rośnie od razu:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń