piątek, 1 czerwca 2012

Czasami szczegół robi różnicę


Nie myślcie sobie, że zaprzestałam swoich opowieści o odwiedzanych przeze mnie miejscach...
Ostatnio nie mam po prostu na to czasu. To znaczy mam czas na poszukiwanie i poznawanie nowych miejsc, ale gorzej z ich opisem. Sezon urlopowy zaczął się na dobre. Nowe zapytania napływają każdego dnia. Staram się najbardziej jak mogę aby zadowolić Wasze oczekiwania. Dwoję się i troję, żeby nie były to miejsca, powiedzmy, nijakie...

O miejscu, które za moment opiszę słyszałam już od kilku tygodni. Z różnych źródeł, ale opinie zawsze były pochlebne. Nie pozostało mi nic innego jak zadzwonić i umówić się na spotkanie. Z Właścicielką miałyśmy się już zobaczyć następnego dnia o 9.00 rano, zaraz po zaparkowaniu Dziewczynek w przedszkolu i żłobku :)

Od naszego mieszkania to zaledwie 6 km, drogą wyjazdową z Pistoi w kierunku miasteczka Montagnana. Dojazd świetny! Prosta, bardzo dobrze oznakowana droga. Agriturismo jest położone tuż przy niej, ale odgrodzone od "reszty" świata. Z tego co się zorientowałam ruch samochodowy owszem jest, ale podobno do wytrzymania.

Właścicielka to bardzo miła Pani. Z obiecanych 30 min, które powinny wystarczyć nam na obejrzenie całości i zapoznanie się, zrobiła się godzina. Nie mogłyśmy się ze sobą nagadać. Doszukałyśmy się nawet wspólnych znajmowych. No dobra, teraz do rzeczy.

Już po wejściu wiedziałam, że to jest to! Dawno nie widziałam takich pięknych wnętrz. Nie ma "komisu" meblowego jak w ostatnim odcinku. Wręcz przeciwnie, wszystko jak z miesięczników o dekoracji wnętrz (zaczynam się obawiać sama siebie, tym razem będę troszeczkę mniej obiektywna bo ja uwielbiam takie klimaty!!!)

Oto dwa obrazki jakie zobaczyłam po wyjściu z samochodu:





Agriturismo jest nieduże. Dysponuje jedynie 4 pokojami, każdy z prywatną łazienką (zmieści 8 osób). Wszystkie są bardzo przytulne i każdy ma niepowtarzalną atmosferę. Właścicielka, oprowadzając mnie po budynku, opowiadała mi jego historię. Jak to czasami bywa, dom dostał im się w spadku po kimś bardzo dalekim z rodziny. Wieki temu był zwykłą zagrodą. Dom sąsiaduje z pięknym ogrodem, gajem oliwnym i winnicą co pozwoliło Gospodarzom na założenia gospodarstwa agroturystycznego.

Oprócz sypialni, Goście mogą korzystać z kuchni i salonu. Dodam, że kuchnia to nie są powielane w dziesiątkach meble, ale marmurowa zabudowa, taka prawdziwie toskańska. Na życzenia klienta (oczywiście za opłatą) może zostać przygotowane śniadanie, obiad, kolacja czy degustacja wina. Pokoje wynajmowane są oddzielnie bądź jako całość. Miejsce jak znalazł dla grupki przyjaciół.

Oto fragment salonu:


Poniżej sypialnie:





Jedna z łazienek:


Moje oko cieszyły między innymi takie kąciki:




Tak jak mówiłam dziś jestem tendencyjna, wybaczcie mi... Rozumiem, że możecie mieć inne zdanie. Tak jak mój Andrea. Nie mógł mi się nadziwić co ja widzę w tym starym, kolebiącym się stole. Jak widać "coś" wypatrzyłam.

Dodam tylko, że na terenie posiadłości, "zanurzony" w zieleni, jest również mały basen. W sam raz odpowiedni na ochłodzenie się całodziennym zwiedzaniu!




Już umówiłam się z Marzią (właścicielką) na zorganizowanie na jesieni winobrania i zbioru oliwek.
O szczegółach już za kilka tygodni.



2 komentarze:

  1. Bo takie stare kolebiące się graty mają to "coś"... prawda? Aż serce się rwie by tam pojechać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej prawda. One mają po prostu duszę!!! Pozdrawiam. Asia

      Usuń